Aż do niedawna żyłam w przekonaniu, że lekcje języka obcego zawsze są przyjemne, zabawne i radosne. I wyczekane! Takie, do których godziny odlicza się z niecierpliwością, a zadania domowe robi się na nie od razu po powrocie z nich. I myślałam jeszcze, jednak moja naiwność nie zna granic, że na każde z nich składają się elementy gier i zabaw, przynajmniej na potrzeby "rozgrzewki", czy jako jeden ze sposobów zapamiętania słownictwa.
Nie wiem, czy byłam bardziej wstrząśnięta czy zasmucona, kiedy okazało się, że nie zawsze jest tak słodko. Najwyraźniej miałam dużo szczęścia do nauczycieli języków, zwłaszcza angielskiego. Do dzisiaj pamiętam moją pierwszą lekcję angielskiego, na którą pani przyniosła małą maskotkę. Przerzucaliśmy ją między sobą, a osoba z maskotką miała prawo głosu. Pamiętam błyszczące pary oczu, pilnie śledzące lot małego misia i i uczniów niecierpliwie wyczekujących na swoją kolej, by niepewnie wydukać: "My name is... and I like.." I dziś, po kilkunastu latach, już bez misia mówię pewnie: My name is Natalia and I love teaching English! You will love it too!
I właśnie dlatego, na tym blogu, będę zbierała pomysły na to, jak sprawić, żeby lekcje angielskiego były jeszcze ciekawsze i atrakcyjniejsze. I wcale nie chcę, żeby wypełniać czas żenującymi zabawami, z których nic nie wynika. Będą to pomysły sprawdzone, czasem wyczytane, czasem wymyślone i wypróbowane przeze mnie, a czasem takie, w których sama brałam udział, i okazały się skuteczne. Będą też takie, które robiłam i okazały się kompletnym niewypałem, po to, żeby Was przed nimi ostrzec. I mam nadzieję, że nauczę się też czegoś od Was.
from behappy.me |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz